niedziela, 9 czerwca 2013

Samobójstwo.

Chwytam za klamkę i naciskam ją delikatnie w dół. Ciągnę drzwi do siebie. Zgrabnym krokiem wchodzę do łazienki. Stawiam butelkę wódki na pralce. Przekręcam kurek od wanny i czekam aż woda się zagrzeje. Zatykam odpływ. Sięgam do kieszeni swetra i wyjmuję dwa opakowania tabletek. Przez chwilę patrzę na nie i zastanawiam się nad tym co zamierzam zrobić. Upewniam się, że to dobry wybór. Łapię telefon i puszczam piosenkę Coldplay - Trouble. Znajome dźwięki pieszczą moje uszy. Jedyna przyjemność na tym świecie. Przez minutę kołyszę się w rytm muzyki zapominając o wszystkim. Otwieram butelkę wódki. Biorę pięć sporych łyków. Nadal bujam się, zaczynam tańczyć. Zdejmuję sweter i rozpinam spodnie. Powoli opuszczam je w dół. Następnie wiążę włosy w kok na czubku głowy. Ściągam bluzkę, a później bieliznę. Nago robię obrót i znów piję wódkę. Biorę tabletki i wyciskam je z plastikowych paczuszek. Jest ich równo 60. Modlę się, aby tyle wystarczyło. Dzielę je na 12 grup po 5. Łykam pierwszą część, a za chwilę kolejne 7. Ostrożnie wskakuję do wanny, kładę. Woda sięga ponad moje piersi. Patrzę na uda, które są pokryte bliznami. Pokochałam ten widok. Nie żałuję tego co zrobiłam.Wrzucam do ust 3 pakiety tabletek. Odchylam głowę do tyłu i znów się zapominam. Z zamyślenia wyrywa mnie piosenka, którą mam ustawioną, gdy dzwoni do mnie mama. Odbieram, starając się zachować normalny ton głosu. Mama pyta czy chcę coś ze sklepu, bo po drodze do domu wstąpiła na zakupy. Odpowiadam, że nie. W głowie dopowiadam "Teraz już nic nie będzie mi potrzebne." Szybko kończymy rozmowę. Kiedy wróci zastanie mnie w innym stanie niż zazwyczaj. Zapijam tę myśl wódką. Łykam ostatnią grupę tabletek. Kończę flaszkę. Staję się senna. Zamykam oczy. Nie ruszam się już, nie myślę o niczym. Tylko słyszę jak otwierają się drzwi wejściowe i mama krzyczy "Aniu, wróciłam!" Jej głos jest radosny jak zawsze. W tym momencie uświadamiam sobie jak bardzo ją kocham. Nagle przestaję widzieć światło przez powieki, nie słyszę muzyki, nie czuję ciepła wody, nie czuję nic. Czy to już? Czy ja uma...

środa, 5 czerwca 2013

List samobójcy.

Rodzice...
Gdy to czytacie ja zapewne już nie żyję. Ale to dobrze, tego własnie chciałam. Po raz pierwszy moje marzenie się spełniło. Teraz, kiedy mnie nie ma jestem szczęśliwa, uwierzcie mi na słowo. Nie wiem jak moja śmierć wpłynie na Wasze życie... Nigdy nie wiedziałam czy mnie kochacie czy nie. Jeśli jednak mnie kochaliście to cieszcie się z mojego szczęścia, o to Was proszę. Nie płaczcie po mnie, nie panikujcie, nie smućcie się. Myślcie sobie, że Wasze dziecko teraz jest spełnione. I tak wszyscy żyjemy, by umrzeć, więc co za różnica czy nastąpiło to teraz czy za 50 lat. Męczyłam się przez ostatni czas, więc nie widziałam sensu dalszego istnienia. Wszystko mnie bolało psychicznie. To musiało się stać. Dłużej nie dałabym rady. Nie traktujcie mojego odejścia jako porażkę wychowawczą. To jest tylko i wyłącznie moja porażka (jeśli można to tak nazwać). Ja przegrałam walkę z życiem i jego trudami. Wiem, że byłam dla Was ciężarem. Mam nadzieję, że teraz będzie Wam choć trochę lżej. Moje rzeczy możecie wyrzucić lub oddać potrzebującym. W sumie ze wszystkim zdaję się na Was. Mnie już nie ma i to się dla mnie liczy. Jeśli chodzi o pogrzeb to zróbcie to tak jak chcecie. Jeśli taniej wychodzi kremacja wybierzcie tę opcję Mnie jest wszystko jedno. Nie mam ostatniej woli ani ostatniego życzenia. Dziękuję Wam za cały trud włożony w wychowanie mnie przez te 16 lat. Szczególnie dziękuję Tobie mamo to Ty mnie wszystkiego nauczyłaś. Przepraszam za wszystkie wyskoki i problemy, które Wam przysporzyłam. Nie byłam łatwym dzieckiem. Zdaję sobie sprawę z tego, że dużo pieniędzy na mnie wydaliście i za to też przepraszam.  Wiem, że czas leczy rany, więc poradzicie sobie beze mnie. Całuję po raz ostatni i ściskam bardzo mocno.
Wasza Ania.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Początek.

Witaj. Jeśli jesteś już tutaj to przygotuj się na późniejszy zły nastrój. Taka jest moja rola - psuć innym humor.  Czasami nikt inny nie może tego zrobić. Na tym blogu znajdziesz opowiadania, które nigdy nie kończą się pozytywnie.

Jestem zwykłą 16latką, która uwielbia śmierć, krew i ból. Zapraszam Cię do mojego świata. Usiądź wygodnie i czytaj powyższe posty. Pozdrawiam, malawielkaankuuu.